Krolowa Sniegu pisze: ↑25 lut 2018, 14:46
Fajnie się was czyta, ale wydaje mi się, że trochę się wszyscy rozchodzimy w dwie strony. Z jednej większość chwali ideę specjalizacji. Mówi "bierzmy tylko kilka dyscyplin, skoki, kombinacja, panczeny i biathlon". Z drugiej robimy sobie nadzieję na występ Kwiatkowskiego w alpejskim, naszych w sankach czy bobslejach. To co w końcu? Specjalizacja czy dalej liczymy, że trochę tu, trochę tam, a nigdzie (poza skokami, choć jak dojdzie jeszcze jeden konkurs kobiet to już nie) nie chcemy ukroić dużego kawałka medalowego tortu.
Generalnie nie jestem zwolennikiem specjalizacji w naszym sporcie. Bo kończy się tak jak obecnie mamy latem, czyli 3-4 dyscyplinami, na które można liczyć, że zdobędą więcej niż 1 medal. A nie tak jakbyśmy chcieli patrząc na Węgry i ich pływanie czy kajaki.
Ale w sportach zimowych akurat na specjalizację bym postawił. Po pierwsze nie tracimy tu nic z medalowych szans obcinając świadomie jakieś dyscypliny. Bo poza skokami i tak już ich nie mamy na poważnie realnych szans medalowych w obecnej chwili. Możemy więc tylko zyskać takim działaniem. Po drugie to sport zimowy bywa kosztowny. A my chyba marnujemy posiadane środki (przecież chyba nie mniejsze niż np. mają Czesi) rozdzielając je między zbyt wiele dyscyplin. I poza skokami (ktoś słusznie zauważył, że to sport niszowy) gdzie indziej pewnie nie jesteśmy przez to w stanie stworzyć naszym warunków porównywalnych ze światową czołówką. Dlatego wybrałbym kilka najlepiej rokujących dyscyplin i próbował na nie systemowo stawiać.
italianista pisze: ↑25 lut 2018, 16:09
Skocznie to baza pod skoki narciarskie i kombinację norweską. Kombinacja norweska nie może istnieć bez tras biegowych. Trasy biegowe są niezbędne dla biegów narciarskich i może też z nich korzystać biathlon. Na torze łyżwiarskim jest do zdobycia grad medali w łyżwiarstwie szybkim i short tracku. To są priorytety.
Najpewniejsza inwestycja to inwestycja w kryte tory łyżwiarskie takie jak w Tomaszowie Mazowieckim z torem długim dla łyżwiarstwa szybkiego i krótkim dla short tracku. A to dlatego, że łyżwiarstwo szybkie poza startami masowymi to dyscyplina typowo ścisła, niezależna od warunków pogodowych i nieprzewidzianych wypadków. Short track po części też jest dyscypliną ścisłą. Druga w kolejności powinna pójść inwestycja w typowe selektywne pętle tras dla biegów narciarskich. Na trzecim miejscu inwestycja w typowe trasy biegowe dla biathlonu ze strzelnicą, które są z reguły mniej selektywne niż trasy przeznaczone głównie dla biegaczy. Dopiero na samym końcu inwestycja w infrastrukturę skoczni narciarskich.
Po raz kolejny muszę dziś zgodzić się z italianistą. Postawiłbym na te same dyscypliny. Może kolejność inna.
1. Skoki - bo je jedyne mamy na światowym poziomie. Trzeba więc na nie chuchać i dmuchać. Do tego należy robić wszystko co się da by przez te 4 lata rozwinąć skoki dziewczyn (realne, bo jakiś materiał jest). W Pekinie będzie już pewnie konkurs mieszany lub drużynowy pań. Lub oba. Ale zgoda, że to bardzo loteryjny sport. Możemy być za 4 lata nawet mocniejsi niż dziś (choć kto wie co będzie za 4 lata w skokach) a i tak przywieziemy np. tylko jeden brąz.
2. Panczeny. Bo dużo medali do zdobycia i mamy wreszcie bazę i trochę ludzi. Nie po to budowaliśmy kryty tor, by teraz olać. Ale zacznijmy od podporządkowania wszystkiego drużynom (bo najbliżej medalowych szans). Dopiero jak pojawi się ktoś poważnie rokujący indywidualnie może mieć więcej swobody na indywidualne starty. A teraz u kobiet zmarnowano największą medalową szansę po skoczkach dziwnymi przygotowaniami do drużyny. (Oczywiście jeśli są talenty sprinterskie to inna bajka).
3 - 5. Kombinacja, biathlon, biegi. Jakoś tak na tym samym poziomie traktuję (choć pewnie w tej kolejności, bo kombinacja to też pewna nisza. Nie wiem czy stać nas na wszystko. Inwestycja w infrastrukturę biegową jedna prawie. Wsparcie techniczne też (kombinatorzy mają od skoczków drugą część). "Wsparcie medyczne" też pewnie może być mocno wspólne. I oczywiście szkoda lat zaniedbań PZN odnośnie tras biegowych (chociaż to nie PZN buduje, ale starał się o to mizernie).
6. Short track. Dużo medali. Będzie gdzie ćwiczyć. Ale to już tylko jeśli starczy kasy.
I to wszystko mówi być na najwyższym możliwym poziomie sprzętowym i zaplecza. Z najlepszymi trenerami. Jak ich nie mamy to zagranicznymi. Z systemami naboru, selekcji, szkolenia młodzieży, by po kimś takim jak Kowalczyk czy Sikora nie zostawała ziejąca pustka.
Jeśli kasa na te dyscypliny ma przynieść jakieś medalowe korzyści, to obetnijmy wszystkie inne wydatki zimowe. Jak się ktoś cudem pojawi (jak Małysz i Kowalczyk kiedyś) to pomyślimy o finansowaniu.
Natomiast kompletnie jestem przeciw ładowaniu środków w tor dla sportów saneczkowych. Pisaliście, że to 100 baniek? No to jakieś 40% wszystkich wydatków na kulturę fizyczną w budżecie państwa. Wszystkich! Owszem, ponoć burmistrz Karpacza obiecuje, że można sporo kosztów zorganizować z różnych źródeł. Jeśli znajdą się to proszę bardzo, ale to nie wyczerpuje tematu. Po drugie budowa toru to jedno, a trzeba go jeszcze utrzymywać. Ile to kosztuje? Po trzecie to nie koniec wydatków. Jest jeszcze sprzęt. Nie taki jak mamy dotychczas, ale najlepszy na świecie. Kolejne, pewnie nie małe środki. W bobslejach liczą się absolutnie najbogatsi (Łotwa to wyjątek). Stać nas na konkurowanie w tym aspekcie? W trakcie transmisji mówili, że ponoć Niemcy swoich najnowocześniejszych bobów nikomu nie sprzedają. Prawda to? I jeśli tak, to możemy zrobić lepsze? Lub porównywalne? Jeśli nie to szkoda kasy na tor, bo i tak nie dogonimy medali. I po czwarte, to przykład Łotwy. Mają tor, ale czy możemy powiedzieć, że tu osiągnęli sukces. Jeśli to ma kosztować taką fortunę (zaczynając od 100 baniek na tor) to rachunek zysków i strat nie jest chyba obiecujący. Wolałbym wydać tę kasę na inne dyscypliny. Lepiej rokujące przy niższych nakładach.
Na ekranie kompa wygląda fajnie. A czy coś by dało?